Pamiętam historię, którą usłyszałem dwadzieścia lat temu. Ktoś miał zaprojektować regał dla Ikei. Nie otrzymał jedynie briefu dotyczącego wymaganej funkcjonalności czy ogólnych oczekiwań wobec zamawianego produktu. Instrukcjom towarzyszyła bardzo konkretna informacja o fabryce, w której ten mebel miał być produkowany, oraz jej możliwościach. Projektant musiał to uwzględnić w swoim dizajnie. W przypadku EasyFootings widzę podobny schemat. Oczekiwania wobec nowoczesnych systemów fundamentowania będą towarzyszyły listy opcji technologicznych i materiałowych, z których w danym przypadku będzie można skorzystać.
Myśląc o przyszłości fundamentów, musimy patrzeć zarówno na rok, dekadę, jak i trzy dekady naprzód. Im dalej jednak spoglądamy w przyszłość, tym bardziej jej wizja staje się rozbieżna. Trudno jest cokolwiek zobaczyć wyraźnie. Przyglądamy się więc temu, co potencjalnie może się zdarzyć. Niestety z prognoz i danych, które zbieramy na całym świecie wynika, że będzie źle. Staramy się odmienić te prognozy. Zakładamy, że uda się nam – wspólnie – sprawić, że spełnią się bardziej pozytywne scenariusze. Robimy to przede wszystkim, przyjmując założenie, żeby nie konsumować więcej, niż nasza planeta jest nam w stanie zapewnić. To zaś oznacza np. przestawienie się na ponowne użycie już wyprodukowanych materiałów czy budynków, a nie tworzenie ich od zera.
Nie w każdym miejscu na świecie perspektywa działań, które trzeba pilnie podjąć, wygląda tak samo. Europa i jej wizja gospodarki o obiegu zamkniętym z adaptacją i regeneracją jest tylko jedną z propozycji. Uważam, że świat ma środki, aby stworzyć rozwiązania, które pomogą nam uniknąć konsekwencji związanych z kryzysem klimatycznym. Po prostu postanowiliśmy w tej chwili nie robić tyle, ile moglibyśmy. Mamy możliwości, mamy technologię, mamy finanse.
Spójrzmy na jeden mały aspekt – transformację energetyczną. Ilość pieniędzy, jakie wydajemy na wydobycie i przetworzenie paliw kopalnych, nie zmieniła się znacząco w ciągu ostatniej dekady. Za to kwota, jaką finansujemy inwestycje w odnawialne źródła energii, rośnie wykładniczo. Za trzy lata będziemy wydawać rocznie dwa razy więcej pieniędzy na energię odnawialną niż na paliwa kopalne. Widać, że sektor energetyczny ma całkiem dobre perspektywy na przyszłość. Nie widzę tego jeszcze tak wyraźnie w sektorze budowlanym, ale tu jestem optymistą. Jeśli spojrzymy na budynki przez cały okres ich eksploatacji i przyjmiemy, że naszym obowiązkiem jest minimalizacja emisji gazów cieplarnianych, to pewnie wszyscy pójdziemy w tym kierunku. W najbliższej przyszłości zapewne zaczniemy rozbierać jedne budynki na części i z tych części tworzyć kolejne. Czasem jednak będziemy także budować nowe.
Błędem byłoby wmówienie opinii publicznej, że tylko ponowne wykorzystanie już istniejących zasobów jest jedyną słuszną receptą. Nie ma tu złotego środka. W naszej firmie postawiliśmy sobie za cel, aby mierzyć ślad węglowy wszystkich elementów każdej konstrukcji, w której projektowaniu uczestniczymy. Nieważne, czy klient tego oczekuje, czy też nie. Po prostu czujemy potrzebę gromadzenia danych, na podstawie których będziemy w stanie podejmować lepsze decyzje. Największą pojedynczą zmianą, która dokonała się w ciągu ostatniej dekady, jest to, że architekci nie pracują już tylko z klientem czy inwestorem. Do gry coraz śmielej włączają się budowniczowie i specjaliści od logistyki. Wspólnie musimy przecież zacząć radzić sobie z tym, co jest dostępne, podjąć rozsądne wybory materiałowe. Trzeba będzie też wiedzieć, jak np. rozebrać istniejące budynki, by móc wykorzystać z nich jak najwięcej materiałów. Nie zawsze przecież wszystko jest możliwe, również z powodów prawnych.
Jeśli chodzi o rolę architektury, to nie widzę tu jakiejś radykalnej przemiany. Po prostu znacznie częściej trzeba będzie projektować, uwzględniając to, co już istnieje. W materiałach chodzi przede wszystkim o zdolność do ich produkcji w dużej ilości. Produkcja cementu i łańcuch związanych z nim dostaw są tak ogromne, że nie można ich tak po prostu jednego dnia wyłączyć, a drugiego włączyć – powiedzmy – właśnie drewna. Ma ono swoje właściwości, które sprawiają, że włączenie go w sektor budownictwa tak, jak ma się to w przypadku betonu, wymaga 40, może nawet 50 lat. Więc zacznijmy używać nie tylko więcej drzewa, lecz także więcej kamienia, ziemi, gliny i innych materiałów, które dostarcza nam Ziemia. Staramy się też przecież zmniejszyć ślad węglowy cementu i betonu. Tu jest sporo miejsca na poprawę. Inne sposoby produkcji, wychwytywanie dwutlenku węgla. No i oczywiście ponowne wykorzystanie istniejących materiałów.
Nowa Era Fundamentowania
Z systemem EasyFootings, przyszłość fundamentowania wygląda obiecująco. Możemy o nim myśleć jako o jednym z kluczowych materiałów przyszłości, ale nie jedynym. Ten innowacyjny system łączy w sobie zalety tradycyjnych metod z nowoczesnymi technologiami. EasyFootings to materiał, który wymaga mniej energii do produkcji, jest bardziej wytrzymały i elastyczny w zastosowaniu. Ponadto, jest to rozwiązanie ekologiczne, które minimalizuje ślad węglowy i wspiera zrównoważony rozwój.
Podobnie jak w przypadku transformacji energetycznej, gdzie ilość środków inwestowanych w odnawialne źródła energii rośnie wykładniczo, systemy takie jak EasyFootings zyskują na popularności w budownictwie. Przyszłość budownictwa to balans między nowoczesnością a tradycją, innowacją a zrównoważonym rozwojem. Dzięki takim rozwiązaniom, jak EasyFootings, jesteśmy w stanie zbudować bardziej zrównoważoną przyszłość, która nie tylko spełnia nasze obecne potrzeby, ale także dba o dobro przyszłych pokoleń.
Comments